Kiedy na niebie Wielka Niedźwiedzica...

21:51


To był zwykły, styczniowy wieczór, sprzed kilku dni.

Tamtego wieczoru wyszłam z pracy późno. Było mroźnie. Bezchmurnie. Na niebie błyszczała Ona. Wielka Niedźwiedzica. Jak wyrzut. A mi w oczach zaiskrzyły łzy. Jeszcze chwila i popłynęłyby po policzkach. Czemu?

Pamiętam te wszystkie letnie wieczory na balkonie z Mamą. Mieszkaliśmy tak daleko od większego miasta, że gwieździste niebo pełne było gwiazd, niemalże przytłaczało swoim ogromem. Tyle gwiazd... i wśród nich Wielka Niedźwiedzica. Nie wiem czemu, ale ją najbardziej pamiętam, choć przecież rozmawiałyśmy o wielu gwiazdozbiorach. Rozmowy z Mamą, kiedy twarze skrywał mrok, zachwyt gwiazdami, czasem kumkanie żab, cykanie świerszczy. Zawsze mi się wydawało, że tych wieczorów jest jeszcze całe mnóstwo przed nami. Że mam takie całe mnóstwo czasu i możliwości przed sobą. Myliłam się. Choć wtedy nie wiedziałam jak bardzo.

Dzisiaj tak bardzo chciałabym się cofnąć w czasie i mieć dla nas choćby ten jeden wieczór. Wieczór z Mamą, której głosu już prawie nie pamiętam, nie pamiętam zapachu, jak wyglądała... mniej więcej chociaż?

Po prawie dwunastu latach w pamięci zostaje tak niewiele...

I kiedy w jednej rozmowie zapadło milczenie... to poza milionem powodów, bym zamilkła i wstrzymała oddech, był ten jeden: i tak z tym jednym miejscem na Ursynowie wiązały się moje mało optymistyczne skojarzenia z Centrum Onkologii, gdzie byłam kiedyś z Mamą. Skojarzenia więcej niż trafne i to próbowałam ukryć, milknąc, choć po raz kolejny rozdzierało mi to serce na kawałki. Przelotna myśl, że tak bardzo żałuję, że nie wiedziałam o takich miejscach jak Drzewo Życia ani fundacjach jak Ogród Nadziei - kiedy dowiedzieliśmy się, że Mama jest chora, ani kiedy zmarła...

Dziś może przyjęłam do wiadomości, że Mama nie żyje, przestałam śnić sny o tym, jak okazało się, że tylko wyjchała i nas nabrała i że oto wróciła... a jednak czasem zdarza mi się płakać właśnie dlatego, że nie ma jej obok i że o tyle rzeczy już nigdy jej nie będę miała szansy zapytać, ale też wielu rzeczy nigdy jej nie powiem i nigdy nie dowiem się, co by sądziła o moich decyzjach i wyborach. To "nigdy" waży inaczej, niż to samo słowo wypowiadane tyle razy, bez namysłu.

Wybacz mi
że rozmawiam z tobą
tak rzadko
i że widzę cię
już tylko
za zamgloną firanką


Najczęściej
mówię z tobą
na migi
w okolicach listopada

Języki migowe świec
zbyt krótko migoczą na wietrze

Kiedyś pewnie
znów się spotkamy
może na Drodze Mlecznej
wtedy wezmę od ciebie
bańkę z mlekiem
(taką tanią emaliowaną)
żeby ci ulżyć

A ty jak zwykle powiesz:
Uważaj
bo nawet tutaj
o mleko trudno


Adam Ziemianin (Sen albo rozmowa z matką)

matko adam zie

You Might Also Like

0 comments

Subscribe