Ludzie się nie zmieniają sami z siebie...

21:59


Lekcja nadal do odrobienia: to, że ja się zmieniam (choć nie jakoś drastycznie i z dnia na dzień), nie znaczy, że inni się zmieniają jakoś diametralnie. Powrót do jakiejś znajomości może mieć sens, jeśli po prostu rozluźniły mi się z kimś relacje, nie jeśli były jakieś punkty zapalne i przez to rozeszły się drogi. W kwestii antypatii i zastrzeżeń jestem zaskakująco stała, nieważne czy mijają tygodnie, miesiące, rok, czy parę lat... a niekiedy dekada. Odkrywam, że wiele rzeczy nadal budzi we mnie podobne emocje i nadal jest punktem zapalnym.

Mogę pracować nad sobą, mogę się zmieniać, mogę czytać mądre książki, medytować i być wdzięczna...

Ale nadal pewne rzeczy będą dla mnie ważniejsze od innych. I o to właśnie spinam się z ludźmi czasem.

Ścinam się znów i znów, po raz kolejny i gdzieś powoli do mnie dociera, że może wyjściem byłoby nie wracać, choćby nie wiem, jak bardzo kusiło i ciągnęło.

Ewentualnie jeszcze jedna rzecz: niezależnie od tego, jak idea bycia z kimś do mnie przemawia, nie widzę się aktualnie w związku z kimkolwiek. Albo skupiłabym się na kimś i zapomniała o sobie, albo nie umiałabym zadbać o kogoś na ten momet. Albo zwyczajnie nie spotkałam dotąd kogoś, dla kogo bym chciała coś zmienić.

You Might Also Like

2 comments

  1. Powiadają, że koniec to początek czegoś nowego. Ale nie zawsze potrafimy rozpoznać, gdzie jest ten koniec i kiedy zaczął się nowy początek. Relacje bywają dla nas najtrudniejsze w tej identyfikacji. Dlatego potrzebujemy narzędzi, które pozwolą nam określić te granice. Musimy sami podejmować decyzje, ale to nie oznacza, że podróż do nich musi być samotna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz. Plus czasem człowiek nie wie, czy zrobić użytek z narzędzi, czy po prostu dać sobie czas, by to i owo zakończyło się w głowie, przejść coś na kształt żałoby, nawet jeśli to jedynie żałoba za straconymi złudzeniami.

      Usuń

Subscribe