Coś się dopełnia...

10:01


Kiedy myślę o mijającym lecie, czy też sięgając dalej, o mijającym właśnie roku, to mam wrażenie, że coś się jakby dopełnia, domyka, że za czymś właśnie zamykam drzwi, że przewracam kolejną kartę, zaczynając nowy rozdział.

Jeśli patrzeć na to z szerszej perspektywy, to nawet nie o ostatni rok chodzi, a o ostatnie dziesięć lat. Dekada. Rany, jak to brzmi.

Dość powiedzieć, że to, co się nabałaganiło dziesięć lat temu, teraz ostatecznie się wycisza i kończy, przestaje mieć znaczenie.

Tak się złożyło, że ostatnio byłam w okolicy, w ktorej mieszkałam dziesięć lat temu. Ile wspomnień... ten spacer był zdecydowanie sentymentalny. A jednak byłam tam z powodu teraźniejszości i ludzi, którzy gdzieś zaistnieli w moim życiu, kiedy tam mieszkałam i... do spotkanie było tak bardzo karmiące, tak bardzo pełne ciepła i uśmiechu.

To w jakiś sposób też pomaga mi przejść do porządku dziennego nad przeszłością.

Jedyne, czego żałuję, to, że po tak miłym spotkaniu, zgodziłam się, by ktoś do mnie wpadł w odwiedziny... gdybym mogła zdecydować jeszcze raz, zdecydowałabym inaczej, bo to, co dzieje się nagle i na wariata, jak się przekonałam, nie jest czymś dla mnie.

- Czy myślisz, że zaszły w Tobie jakieś zmiany w ciągu ostatniego roku? Jakie?
- Zrodziło się we mnie więcej obojętności. Odwróciło się kilku ludzi. Kilka razy upadłam i nie potrafiłam się podnieść. Więcej niż kilka razy płakałam i nie umiałam przestać. Kogoś znienawidziłam, a kogoś chyba pokochałam. Ktoś dał mi lekcję życia. Uświadomiłam sobie, że nic nie jest na zawsze i że ludzie już do końca świata pozostaną egoistami. Przez cały rok trzymałam za rękę nadzieję, wierząc, że to pomoże. Zwątpiłam bardziej w międzyludzkie zaufanie. Postawiłam na swoim i dużo przez to w ciągu ostatniego roku wygrałam. Stałam się silniejsza na pokaz i słabsza, gdy zostaję sama. Polubiłam samotność, noc i ciszę. I wydaję mi się, że coś straciłam. Tylko jeszcze nie wiem co.
-problematycznie-

You Might Also Like

1 comments

  1. To miłe móc wrócić w stare progi, powspominać, może łezkę uronić. Dobrze, jeśli to pogodne wspomnienia przeważają. Też lubię wracać w dawne miejsca zamieszkania, a było ich kilka, spotkać kogoś z tamtych lat, zobaczyć, co się zmieniło. I rzeczywiście, wtedy wybucha w człowieku morze emocji.

    OdpowiedzUsuń

Subscribe