Umykające lato...
21:03Z jednej strony często zdarzało mi się pomyśleć, że mijające lato było trudne. Bo było.
Z drugiej... również tego lata mogłam w końcu znaleźć czas na oddech, w trudnych momentach znalazłam wsparcie i nie zostawałam sama ze swoimi łzami, smutkami i gorszymi chwilami.
Czasem... to więcej niż naiwne, łudzić się, że ktoś, kto w gorszych momentach nie był wstanie mnie wesprzeć, wesprze przy innej okazji, kiedy świat się sypie. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Część lata najzwyczajniej przeimprezowałam. W sierpniu byłam albo w pracy, albo na imprezie, albo spałam. Albo ewentualnie widziałam się 1:1 z bliskimi mi ludźmi. Nawet nie sądziłam, że aż tak tego potrzebowałam.
Łapałam oddech, śmigałam na rowerze, uciekałam od zwariowanych myśli.
W efekcie gdzieś mimochodem odeszły moje nerwicowe kłopoty, tak do reszty. To czego nie rozwiązały leki, rozwiązało lato pełne szaleństw, relaks i dobrze spędzony czas.
Początek jesieni tąpnął mną znów, tak w pozytywnym, jak w negatywnym sensie.
Trochę dostaję kręćka w tym wszystkim, starając się jakoś odnaleźć względną choć równowagę.
0 comments