"bo jeśli M. byłby porą dnia albo nocy to byłby ciemną nocą w nowiu... to on jest jak słońce w samo południe.."

17:05



Nie wiem, czego się spodziewałam po tym spotkaniu. I po tym, co mogę usłyszeć nad rozłożonymi kartami tarota. Choć... odkryłam dopiero dziś, że właściwie, to łatwiej byłoby mi usłyszeć, że to wszystko, co stało się moją zajawką, czymś, na co bez zastanowienia mówię TAK! - że to zły pomysł, że nie dla mnie, że powinnam przemyśleć... Oczywiście, zbuntowałabym się wtedy i zrobiła dokładnie przeciwnie, po swojemu, jakbym nie wiedziała, że robienie przeciwnie do tego, co mówi tarot Marcina - delikatnie rzecz ujmując, nie bywa dobrym pomysłem i raczej się nie sprawdza. Jednak tak, jak nie usłyszałam niczego negatywnego od najbliższych mi osób, tak niczego "na nie", nie usłyszałam tego dnia również. Wręcz przeciwnie i tego popołudnia moje oczy były tylko coraz bardziej okrągłe ze zdumienia.

Dopiero kilka tygodni później dotarło do mnie sedno: byłoby mi łatwiej, gdyby było trudniej. Umiem zmagać się z trudnościami, pokonywać własne granice i ograniczenia, znajdywać rozwiązania na kolejne problemy (choć ok, może i problemy na kolejne rozwiązania), zanim zdążę się porządnie zmartwić, już wiem, do kogo mogłabym napisać, z kim pogadać i co zrobić, co poczytać.

A co jeśli "dzieje się samo"?

Jeśli jednego dnia piszę krótką wiadomość... i od tej jednej wiadomości rusza lawina sytuacji, gdzie zdążę pomyśleć, że czegoś bym chciała i to się dzieje? Gdzie jednego dnia piszę w pamiętniku o tym, jak mi kogoś brakuje i jak bardzo chciałabym wiedzieć, czemu nasza przyjaźń się skończyła... a kilka dni później dostaję wiadomość: wiesz, znalazłam coś Twojego i chciałabym się spotkać?

I tak zaczyna się dziać każdego prawie dnia: jeśli tylko pomyślę, że czegoś pragnę, znajduje się ktoś, kto mówi mi coś cennego, co mnie nakierowuje, szukam i znajduję, wszystko się nagle łączy, zaczyna mieć sens i jakąś spójność. I nie jest to nic nowego w moim życiu... ja tylko zdążyłam zapomnieć, jak to jest, kiedy jest tak płynnie. I zdążyłam zapomnieć, jak bardzo wtedy trzeba uważać na słowa, którymi się mówi o własnych pragnieniach bo....

Zawsze nam mówiono: „Uważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić.”.

Cecily von Ziegesar

Zdążyłam zapomnieć, jak to jest, kiedy "dzieje się samo" i kiedy nie trzeba walczyć o niemal każdą dobrą rzecz, wywalczać jej i stawać na głowie, by się zadziała. Przywykłam do wysiłku, jakoś automatycznie przypisując chyba więcej wartości temu, co osiągnięte z większym wysiłkiem.

A co z tym Słońcem? Nie znając kogoś, zanim jeszcze zdążyłam go spotkać, powiedziałam o tym kimś, że w przeciwieństwie do kogoś przypominającego noc, on jest Słońcem w samo południe. Kiedy wszystko zdążyło się zaplątać i przewócić do góry nogami, rozmawiając nad tarotem o relacji z tym Kimś, jako główna karta dotycząca tej relacji, pojawiło się Słońce właśnie. I chyba nie powinno mnie to dziwić. Choć nieodmiennie staram się nie patrzeć na niego jedynie z zachwytem, pamiętać, że jeśli widzę w nim światło, to jedynie dlatego, że mam je również w sobie.

Choć odczucie tego, że nie jestem ani lepsza ani gorsza od innych... chciałabym, by stało się kiedyś stanem na co dzień, nie jedynie od czasu do czasu.

You Might Also Like

0 comments

Subscribe