Czasem sama obecność to bardzo dużo...

22:57



Ostatnio dużo myślę, czytam ale też piszę o trudnych doświadczeniach. W większości to pisanie w zeszycie,tylko dla mnie, takie spuszczenie pary, ale czasem to nie dość. Chciałam się z Wami czymś podzielić, a może i przy tym dla samej siebie rzucić na to wszystko nowe światło.

I, paradoksalnie, nie chcę zbyt wiele pisać o tym, co mogłabym w swoim życiu nazwać owymi trudnymi doświadczeniami czy wręcz właśnie: traumą. Bardziej chciałabym napisać o czymś, co pomaga mi się wyzwolić z wpływu tych właśnie doświadczeń, być taka jaką chcę być, nie tylko płakać ale i się śmiać, doceniać i chwile samotności i ludzi wokół. Zwłaszcza, że ostatnie miesiące wiele zmieniły i zmieniają w tej materii, a czasem zrozumienie tych pozytywnych zmian przychodzi po czasie.

Taki cytat:

Trauma to nie to, co nam się przytrafia, ale to, co trzymamy w środku, gdy brakuje nam empatycznego świadka

Peter Levine, autor Somatic Experiencing

Pamiętam, jak wielokrotnie i jako dziecko i jako dorosła już osoba, płakałam w samotności, nie mogąc znieść emocjonalnego bólu i tak bardzo pragnęłam, by ktoś był obok, mając mocne poczucie, że już sama obecność by wiele zmieniła. Wtedy tego nie doświadczyłam, ale stało się tak o wiele później, a czasem były to bardzo zapadające w pamięć momenty. A zarazem, nawet w tych momentach, kiedy zdawać by się mogło, tak bardzo tęskniłam za czyjąś obecnością, coraz bardziej zatracałam umiejętność płaczu innego niż w samotności.

Jednym z takich momentów był masaż na który poszłam po raz pierwszy od wieków, poza tym na pewno pierwszy w takiej formie i ogólnie było to bardzo "na żywioł" i  w wielu aspektach "spróbujmy i zobaczmy co będzie". To właśnie w czasie tego masażu zdarzyło mi się coś, co do czego - jestem pewna, bardzo długo nie będę w stanie tego zapomnieć. I całe szczęście... W czasie masażu bardzo dobitnie odczułam, że są w moim ciele miejsca, co do których nawet nie miałam pojęcia, że noszą w sobie tyle bólu. Pod dotykiem dłoni masażysty poczułam tak dotkliwy ból, rozpłakałam się tak rozpaczliwie, że byłam dosłownie o włos od powiedzenia, że nie wytrzymam ani minuty dłużej. Jednak to minęło.

Pamiętam, jak później pomyślałam o tym momencie, że już nieraz tak płakałam... równie rozpaczliwie, do utraty tchu - ilekroć w moim życiu traciłam kogoś... coś... co nie zależało ode mnie, co do czego decyzja była bardzo poza mną, wszystkie te momenty, kiedy byłam totalnie bezbronna i nic nie zależało ode mnie. Pamiętam, jak już po samym masażu przestałam nawet w takich sytuacjach płakać tak rozpaczliwie - jakby gdzieś w środku czaiła się myśl, że... już nie muszę płakać "aż tak", że coś się uwolniło, że coś się zmieniło...

I parę słów bardzo a'propos teoretycznie o dziecku, ale myślę, że nie tylko:

Innymi słowy, trauma to cierpienie w izolacji. Dlatego jeśli chcesz, aby emocjonalna rana, której doznało Twoje dziecko, naturalnie się zagoiło, przede wszystkim - bądź przy nim i pozwól mu na czucie tego, co czuje. Bądź empatycznym świadkiem tego, co się dzieje w wewnętrznym świecie Twojego dziecka. Przyjmij z otwartymi ramionami wszystkie jego emocje i nie neguj jego doświadczenia. Pozwól mu się wypłakać, pozwól mu na złość, pozwól mu na smutek. Wszystko to jest naturalną reakcją na trudne doświadczenie i te emocje potrzebują bezpiecznej przestrzeni, w której mogą zostać swobodnie wyrażone. cytat STĄD

Miejsce bezbrzeżnego żalu i równie bezbrzeżnej rozpaczy zastąpiła świadomość, że w momencie, kiedy przeżywałam te zaplątane w ciele emocje, był przy mnie ktoś, towarzysząc mi - i sama świadomość, że w tym bólu nie byłam sama, to dla mnie bardzo dużo, jeśli nie coś bezcennego.

I jeszcze taki cytat...

Pięknie pisze o tym także Brene Brown. Od lat przekonuje, że tam gdzie jest najwięcej wstydu, chęci ukrycia się i odłączenia od ludzi (co niejednokrotnie ma miejsce w kontekście doświadczenia traumy), tam też potrzeba najwięcej nieosądzającego i akceptującego kontaktu z drugim człowiekiem, by ten wstyd rozproszyć. „Antidotum na wstyd stanowi empatia”, mówi Brown.

STĄD

Myślę sobie też, że to bardzo wiele zmienia na co dzień. Ostatnio podzieliłam się z przyjaciółką myślą o tym, że widzę, jak wejście w relację z kimś, kto szanuje moje granice i tego samego oczekuje ode mnie - sprawia, że przestaję chcieć tkwić w relacji, gdzie rzadko tak miewam, albo może nigdy nie miałam, na pewno nie na taką skalę. To leczy... w jakimś sensie.

I taki jeszcze cytat:

I wdzięczność, że był przy mnie człowiek, który trzymał dla mnie przestrzeń, „wysiedział” moje emocje. Wtedy też zrozumiałam jak ważna jest obecność drugiej ugruntowanej osoby, gdy mierzymy się z czymś trudnym. Bardzo to cenię w pracy z oddechem. Towarzyszenie bez oceniania. Czyste bycie. STĄD

Jest pięknie a będzie jeszcze piękniej, czuję to.

You Might Also Like

0 comments

Subscribe