Raz na wozie, raz nawozem...

22:40



Trochę dopadają mnie dziwne nastroje. W sensie, spoko, generalnie radzę sobie i jest ok, za to są momenty, kiedy bywa ponuro, smutno, a niekiedy z pełnym wkurwem. Ewentualnie bezsilnością i hektolitrami łez. Czyli standard obecnych czasów jak się domyślam.

Wczoraj po dniu chęci mordowania ludzi ogarnęłam chaosy w mieszkaniu, usmażyłam naleśniki i objadłam się glutenem na dobranoc, był pyszny! A później zrobiłam sobie tak doprawione złote mleko że oj, rozgrzało mnie jak tylk mogło, ale cóż, warto było! Obstawiałam, że mogę za chwilę zionąć ogniem, ale za to bardzo smacznie mi się zasnęło.

Odkrywam ostatnio magię przypraw. Zakochuję się w daniach kuchni indyjskiej, strączkach wszelakich i innych. Jak odkrywam, są totalnie moim comfort food, czyli głaszczą miło po brzuszku. O jakie to są pyszności.

Odkrywam też, że co prawda mogę nie wiedzieć, czego chcę, ale jak ktoś zbyt intensywnie mnie przekonuje, że oto TEGO WŁAŚNIE powinnam KONIECZNIE spróbować to w tym dokładnie momencie zyskuję pewność, że właśnie tego nawet nie zamierzam tknąć. Nie wiem, ale jakoś ostatnio mnie niewymownie drażni jakaś nawet delikatna próba ingerowania w moje decyzje, czy "sprzedawania" mi czegokolwiek, próba ukierunkowania mnie jakoś przy jednoczesnym braku pytania czy tego chcę.

Dziwnym trafem tych kilka osób, których sugestii najbardziej byłabym skłonna posłuchać, najrzadziej mi się z tymi sugestiami narzuca.

Jednocześnie niebawem rusza program, w ramach którego będę się uczyć ciekawych rzeczy i... nie mogę się doczekać. To coś, co wybrałam, coś co czuję jako swoje tak bardzo i coś, od czego chcę zacząć i później, być może szukać nowych pomysłów, ale to później.

Zdumiewa mnie momentami jedna myśl, wypowiedziana pod moim adresem kilka miesięcy temu. Luźno parafrazując, mówiła ona o tym, że mam raczej problem z zaufaniem we własne decyzje niż ze stwierdzeniem, czego potrzebuję. I tak siedząc sobie sama z własnymi myślami głęboko się z tym zgadzam. Myślę, że w gruncie rzeczy dosyć dokładnie wiem, co dla mnie dobre i czego potrzebuję, inna rzecz, że nadal tak często szukam potwierdzeń u innych, że tak jest ok, że tak można, że to faktycznie dla mnie. No to chyba czas przestać.

A za chwilę przyjdzie weekend i jednocześnie urlop i zanurkuję w książki o ajurwedzie i nie tylko, zanurkuję w sen i zanurkuję w gotowanie pyszności, może mi się z tego wszystkiego uda wychynąć, żeby pójść na rower albo porobić zdjęć, albo pobiegać. O rany, to tylko parę dni a mnie nosi.

Czujące ciało zareaguje spokojem, harmonią oddechu, uczuciem komfortu iciepła, jeśli podjęta przez nas decyzja jest korzystna z perspektywy energetycznej.
W przypadku nieprzyjemnych doznań fizycznych, ciężkości, bólu, rozdrażnienia, zimna i ograniczonego, rwącego się oddechu będziemy mieć fizyczne informacje, że ktoś czy coś nie jest dla nas najlepsze. Możemy nazwać to instynktem, uczuciem z trzewi. Zwierzęta instynktownie reagują na przyjaznych i nie przyjaznych ludzi, rejestrują zmiany pogody czy przewidują trzęsienia ziemi. I my mamy w sobie zwierzęcy kompas. Ważne jest, aby nauczyć się z niego korzystać. Instynkt to nasza pierwotna dzika siła, którą możemy oswoić.

Michał Godlewski, Inteligencja Oddechu.

You Might Also Like

0 comments

Subscribe