Wieczorem...

19:54



Lubię te wieczory, kiedy mogę zaciągnąć zasłonki, zapalić światełka i świeczki, rozsmużyć w powietrzu dym z palo santo albo kadzidełka i zanurzyć się w nich, zostawiając cały świat i wszystkie te sprawy niecierpiące zwłoki tak bardzo daleko za sobą, choćby na trochę,choćby na moment.

Czasem słucham muzyki (jak choćby takiej o TU), a czasem jedynym dźwiękiem jest ciche szemranie wody w kaloryferze, albo słabe dźwięki dobiegające zza okna, przefiltrowane przez rosnące tuż za oknem drzewa.

Bez takich momentów dużo ciężej byłoby mi zmagać się z codziennością, a jednak jest dla mnie wyzwaniem traktowanie tego czasu dla siebie jako czegoś, co jest na równi dbaniem o higienę jak prysznic, mycie zębów, czy jedzenie śniadania. Pamiętam, jakim zaskoczeniem dla mnie było zauważenie, że kiedyś ze spacerów wracałam jeszcze bardziej zmęczona, bo wyrzucałam sama sobie, ile to mogłabym zamiast tego zrobić, jakoś zupełnie zapominając, że bez relaksu szybko bym padła na pyszczek.

Pamiętam, jak się zaskoczyłam, kiedy odkryłam, że teraz na łonie przyrody faktycznie odpoczywam. Może też dlatego, że doceniam tę możliwość bardziej niż kiedykolwiek. Może też dlatego, że mam świadomość, jak dla mojego pędu i determinacji, by więcej, dłużej, intensywniej - jak cenne i troszeczkę wyhamowujące są te momenty, kiedy mogę usiąść w słońcu, popatrzeć w zieleń i niebo, albo w wodę i po-nie-myśleć.

Choć patrzenie w płomień świecy albo smugę kadzidełkowego dymu ma swój nieco inny, ale też urok.

You Might Also Like

1 comments

Subscribe