Życie w stronę życia, życie w stronę śmierci?

08:50


Czas jakiś temu miałam okazję posłuchać webinaru związanego ogólnie z ajurwedą. Jednak niezależnie od wszystkiego, co sobie po nim obiecywałam, kilka stwierdzeń, które tam padły, wstrząsnęło mną - bo kilka stwierdzeń było tak bardzo częścią mnie, a ja słuchając, odkryłam, że nie chcę, by tak już było zawsze.

Padło tam sformułowanie o życiu skierowanym w stronę śmierci i życiu nastawionym na życie samo w sobie.

To pierwsze... to dla mnie niełatwy temat, ale przecież taki bliski. Życie takie trochę na przeczekanie. Nieplanowanie na dłuższy zakres czasu, nieinwestowanie, nieoszczędzanie. Zaniedbywanie różnych kwestii. Takie trochę życie chwilą, ale jak dla mnie, w tym konkretnym kontekście - pozbawione lekkości. Tak, jakbym powiedziała, że nie spodziewam się niczego dobrego, ot, żyję - ale i nie wiem jak długo to potrwa. Kiedy tak o tym teraz piszę, to trochę (na tyle na ile temat kojarzę, a raczej słabo) przypomina mi to oczekiwanie Świadków Jehowy na Armaggedon. Na zasadzie: nie warto się silić na nic szczególnego, i tak wszystko niebawem się skończy, raczej wcześniej niż później.

To takie totalne przeciwieństwo tego, co niesie ze sobą fraza memento mori - jeśli pamiętasz, że umrzesz, ale to sprawia, że bardziej doceniasz życie i się nim cieszysz - to jest naprawdę super i ja to doceniam. W tym czuję lekkość. Ale jej przeciwieństwem jest to... kiedy masz świadomość śmierci, bo ona przeszła gdzieś obok - i to odbiera Ci miłość do życia, entuzjazm i jakikolwiek apetyt na życie. Nie, tego nigdy nie będę wspierać.

Ktoś, kto te słowa wypowiedział, nawiązywał do utraty obojga rodziców dość wcześnie, do myśli, że może samemu nie będzie się żyło zbyt długo. To też mi badzo bliskie, w końcu miałam 21 lat kiedy zmarła moja mama. Nie sposób nie myśleć ani o tym, czy sama nie umrę wcześnie, ani też nie sposób nie myśleć o tym, że na zachorowanie na raka ma wpływ mnóstwo czynników, od genetycznych, przez środowiskowe, wszelakie zdrowotne, ae też emocjonalne: nastawienie do życia, świata i ludzi. Skoro pochłonęłam na ten temat kilka solidnych tomiszczy - wiem o tym aż za dobrze, czy jednak z tego korzystam? Niekoniecznie.

Jednocześnie bardziej niż kiedykolwiek mam świadomość, że nie da się tego zmienić za jednym zamachem, przejść z ciemnej na jasną stronę ot tak. Zmiana jest możliwa, ale małymi krokami, aż któregoś dnia się zaskoczę, jak już wiele razy: że mój sposób myślenia jest tak inny od tego, jaki miałam miesiące czy lata temu.

I taki cytat:

Bisi, co Ty wygadujesz? Wiesz, że kto się modli, ten zostaje wysłuchany, jeśli nie przez Boga, to przez siebie samego. Modląc się, mówisz sobie, czego naprawdę chcesz, czego naprawdę potrzebujesz. A kiedy już to wiesz, możesz tylko dążyć do celu. Sae, teraz rozumiesz?

Helen Oyeyemi "Mała Ikar"


You Might Also Like

2 comments

  1. Miałam również w swoim życiu taki moment, że pasowało mi to "przeczekiwanie", wydawało mi się, że życie ze świadomością śmierci totalnie nie ma sensu więc po co się starać, szarpać, wykazywać aktywność. Przeszło mi na szczęście dość szybko na skutek własnej roboty ze sobą samą oraz pozytywnych uczuć i ludzi wokół mnie. Współczuję bardzo ludziom, którzy tak czują dłużej lub wręcz cały czas.
    Piękny cytat! Zapisuję! Polecasz tę książkę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi właśnie przestaje pasować to przeczekiwanie, choć nawet w jego czasach wiele się nauczyłam... Myślę, że to szczególnie ważne: praca ze sobą i ludzie. Wiele mi to zmienia na lepsze :)
      Tak, bardzo polecam, choć momentami jest dość mroczna i taka mocno do zastanowienia, że człowiek nie jest pewny co i jak, ale zdecydowanie warto sięgnąć :)

      Usuń

Subscribe