Czasem lubię zniknąć... czyli historia mini-wędrówki

21:46


Po raz trzeci przewędrowałam sobie tą trasą, będąc w Trójmieście i mając trochę czasu tylko dla siebie. Pomiędzy kolejnymi "razami" zaczęłam za tym tęsknić, stało się to dla mnie takim troszkę rytuałem, czymś, co koniecznie chcę powtórzyć.

Co w tym takiego niezwykłego?

Z pozoru po prostu spacer kamienistym wybrzeżem w Gdyni. Tylko jak się przyrzeć, sytuacja się komplikuje, jeśli chce się koniecznie spaceru na bosaka, a jeśli chodzi o ten konkretnie fragment wybrzeża, to momentami... jest też nieco ryzykownie. W niektórych momentach chyba by się nawet nie dało inaczej niż na bosaka.

Nie sądziłam, że tak bardzo potrzebowałam wędrówki, gdzie będę musiała myśleć gdzie i jak stawiam każdy kolejny krok, a więc nie będę w stanie myśleć o czymkolwiek więcej, a na pewno nie o tym, co mnie martwi. Jak tak sobie na początku popatrzyłam, to zyskałam pewność, że jak już koniecznie chcę tamtędy przeleźć to każdy krok muszę postawić rozsądnie, jeśli nie chcę wylądować w wodzie. A później plaża pełna kamyczków i grubego żwiru, który na bose stopy działał jak łaskotki, więc cóż, łatwo nie było.

W dawnych, dawnych czasach (no dobrze, pięć lat temu), wyglądało to tak, teraz wręcz idealna powtórka:



Dopóki pięćset razy w ciągu jednego dnia nie zmieniłam zdania (pojechać na wybrzeże w Gdyni czy nie), nie miałam miliona potyczek po drodze (padający telefon, potyczki z biletami) i dopóki na wybrzeże nie poszłam, nie wiedziałam, jak bardzo było mi to potrzebne.

Zaskakujące, że po tych kilku latach przejście tej trasy odbieram jako o wiele mniej męczące i wyczerpujące.

I jeszcze parę zdjęć ze spaceru:












You Might Also Like

1 comments

  1. O matko jak cudnie, i jak Ci zazdroszczę! Taki spacer leczy duszę i pozwala nabrać dystansu, bo czym są nasze problemy wobec ogromu morza i tego całego piękna wokół. Zdjęcia jak zwykle cudowne ❤️😘

    OdpowiedzUsuń

Subscribe