Wróciłam...
13:45Cieszę się, że po powrocie z urlopu, z tego całego zachłyśnięcia się słońcem, Trójmiastem, morzem i miłym towarzystwem, mam jeszcze dwa dni takiego buforu, czasu na oddech i zaplanowanie tego, za co muszę się zabrać - wcześniej czy później.
Jest więc poniedziałkowe przedpołudnie, zza okna pachnie skoszoną trawą, obrabiam zdjęcia, ogarniam swoje bałagany i... staram się ani nie panikować, ani nie wkurzyć, a do obu odczuć jest mi niestety... nie tak daleko jak bym chciała.
Jednak zachwycające jest to, jak przez kilka dni moja parapetowa roślinność rozkwitła i jak piękna teraz jest, coś niesamowitego.
W każdym razie jak tylko pomyślę, jaki chaos mnie czeka... to staram się nie myśleć i pamiętać to:
PRZEDŚPIEW
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.
Leopold Staff
0 comments